Podzieliłam się moimi myślami o porodzie domowym z ukochanym. Powiedział: urodzimy tam, gdzie będziesz chciała. Krótko i zwięźle. 

Zrobiłam to! Urodziłam moją córkę w moim domu! Odwaliłyśmy kawał dobrej roboty.
Jestem Kasia, mam 28 lat, wspierającego męża i dwuletniego synka Nikosia.
Krótko o pierwszym porodzie: pobliski szpital, poród 19 h, niekończący się ból, brak świadomości własnego ciała, oksytocyna…
Na tym zakończmy opowieść o pierwszym porodzie.

Ciąża nr 2: od samego początku przechodziła mnie myśl o porodzie domowym, o wsłuchaniu się w swoje ciało, o tym jakby było cudownie być we własnym domu, we własnych zapachach, z mężem i jego bliskością, bez tłumów obcych ludzi i ostrego światła porodówki.
Podzieliłam się moimi myślami z ukochanym. Powiedział: urodzimy tam, gdzie będziesz chciała. Krótko i zwięźle.
Do tematu pd powróciliśmy jakiś czas później. Jest decyzja. Dzięki wsparciu kochanej Ani (4 pd za sobą), wybraliśmy położne z sąsiedniego woj. Kochane dziewczyny z FEMMED (Kamila, Ania i Ewa).

Ten dzień:
Hmmm… lipiec, upał… postanowiłam z mężem udać się z synkiem na basen, a po basenie na krótki spacer na nasza działkę. Dzień wcześniej odczuwałam lekkie skurcze, był moment, że nawet zaczęłam je liczyć. Wróciliśmy do domu, położyliśmy synka spać, zjedliśmy wspólnie kolacje. Tego wieczoru czułam się nad wyraz dobrze i rześko mimo kolejnego dnia upału.
Godzina 23.00 mąż zostaje w salonie, kończy coś oglądać, ja kładę się w sypialni, przewracam się na bok i czuję „pyk” – pękł worek owodniowy. Wołam z sypialni do męża, że odeszły mi wody. Podkład, krótkie info do położnych i czekamy co będzie dalej. Adrenalina lekko się podniosła.
Długo nie trzeba było czekać, bo po 15 min zaczęły się skurcze. Podkręciliśmy się z mężem, zaczęliśmy ogarniać zabawki młodego, trochę w domu. Mąż po pewnym czasie zaczął lekko panikować, ja czułam spokój i radość. Skurcze przybierały na sile i zyskały regularność.
Godz. 2.00- proszę męża żeby się zdrzemnął, zregenerował, zadzwoniłam do dziewczyn, żeby się zbierały (miały około 2h drogi). Ja chciałam zostać wtedy sama.
W tym czasie dużo chodziłam, pisałam z siostrą wesołe wiadomości, poszłam pochodzić po schodach, pooglądałam kartę urodzeń syna, a skurcze były coraz mocniejsze i częstsze.
Godzina 4.00: mężu pobudka, zaraz będą położne, skurcze co 3 minuty – boooolesne.
Usiadłam w rogu sofy i już nie było mi wesoło, dopóki chodziłam i ruszałam biodrami było do wytrzymania, a teraz skurcze przybrały na mocy… zamieniałam kilka zdań z mężem i przyjechały dziewczyny. 

Badanie, 4 cm… pocieszając, że szyjka bardzo krótka i akcja może pięknie pójść do przodu. Wtedy wiedziałam, że to odpowiedni moment na wejście do wanny. Woda, świece, olejek lawendowy, delikatny dotyk męża, przyniosły lekkie ukojenie, relaks i odpoczynek. 

Przyszedł świt, piękny widok na góry z okna łazienki działał kojąco… było tak spokojnie, czułam jak woda mnie unosi. Jednak po półtorej godziny spędzonej w wannie, skurcze zaczęły być nie do zniesienia, a woda zaczęła mnie drażnić. Postanowiłam wyjść, ale powiedziałam do męża, żeby nie spuszczał wody bo jeszcze tam wrócę.
Mimo, że pięknie wsłuchałam się w swoje ciało, postęp porodu miło mnie zaskoczył…
Godzina 5.55 weszłam do sypialni, bardzo mocny skurcz, zaraz po nim kolejny, wskoczyłam na łóżko. Słyszałam jak położne pytają męża, czy mamy podłożoną folie pod łóżko, odparł, że nie trzeba. Ochrzaniłam go ostro, zeszłam szybko z łóżka, żeby dziewczyny mogły rozłożyć folie, ale kolejny skurcz powalił mnie na kolana. Czułam, że główka jest już baaardzo nisko. Przeszłam na łóżko, klękam opierając się o szafkę za łóżkiem i o godzinie 6.15 tuliłam moją maleńka córeczkę w ramionach.
Moment przed narodzinami przyszła babcia wyprawić synka do żłobka, chwilę po narodzinach małej wstał synek… słońce nieśmiało wpadało do sypialni przez niedociągnięta roletę… było pięknie.
Dziękuję położnym z FEMMED – spisałyście się na medal.
Dziękuje mojemu mężowi za to, że w ciszy był przy mnie, że był delikatny, czuły i razem przyjęliśmy nasze maleństwo na świat w naszym domu.
Dziękuje moim siostrom za wsparcie, Mai za to, że zawsze jest koło mnie i pomogła mi podjąć tą decyzje.
Dziękuje Ani i Madzi z mojej miejscowości za to, że mogłam o wszystko zapytać. Byłyście dziewczyny dla mnie inspiracją.
Dziękuje Joasi J i R za to, że wspierały mnie w trakcie ciąży.